[SnB]:: Majówka 2006, Tychy, Wilkowyje, 2006.05.26/28
fot. materiały fanclubu
tekst: Smar666
2016-09-14 16:01
Majowe spotkania “Skazanych na Bluesa” stały sie już swoistą tradycją, więc i ten rok nie mógł się różnić od poprzednich. W słoneczne piątkowe popołudnie do Tychów ponownie zaczęli zjeżdżać się fani Dżemu, by w miłej atmosferze odpocząć od codzienności. Mniej lub bardziej znane 'twarze' (bądź grupy 'twarzy' ;) ) stopniowo zapełniały swymi namiotami ogród u Jenny. Niektórzy się zmienili inni nie, lecz tak naprawdę w duszy każdego z nas grało to samo, grał Dżem.
W powietrzu powoli zaczynał unosić się zapach płonącego drewna, a z namiotów dobiegały pierwsze nieśmiałe dźwięki gitar. Gdy już wszyscy się rozpakowali i przywitali - a uwierzcie, że trochę to trwało, zasiedliśmy wokół ogniska, by cieszyć się tym spotkaniem. Miło było znowu zobaczyć ludzi z najdalszych krańców Polski, których nie widziało się kilka miesięcy.
Vaciak jako osoba najbardziej kompetentna oficjalnie ogłosił rozpoczęcie -nastego już z kolei zlotu (ile ich tak naprawdę było ,tego nie wie nikt), a następnie każdy kto chciał mógł się przedstawić i powiedzieć kilka słów o sobie. Gdy część oficjalną mieliśmy już za sobą wszyscy bez reszty poświęcili się śpiewom, rozmowom i zawieraniu nowych znajomości. Bardziej skrytym fanclubowiczom języki rozwiązywał 'chmielowy napój bogów' tym razem wydawany z naszego prywatnego 'baru' ;)
Oczywiście nie zabrakło również gości – jak zawsze nie zawiodła Gola Riedel, która ponownie pokazała, że zawsze możemy na nią liczyć. Późnym wieczorem, pod osłoną nocy (i bluzy z kapturem) odwiedził nas także Maciek Balcar. Zrobił to tak niepostrzeżenie, iż niektórzy nawet go nie zauważyli ;) Jak co roku śpiewy, zabawa i pieczenie kiełbasek trwały do późnych godzin nocnych – lub jak kto woli porannych, bo w takich chwilach nikt nie potrzebuje snu :)
Sobotni poranek przywitał nas nieco gorsza pogodą, lecz nawet deszczowo-wietrzny dzień nie był w stanie zabić w nas świetnego humoru. Każdy z nas miał inny pomysł na ten pochmurny dzień toteż wielu z uczestników zlotu rozeszło się w swoją stronę – jedni toczyli dysputy pod parasolami racząc się 'zupą chmielową', inni odsypiali trudy dnia poprzedniego. Część z nas postanowiła jednak odwiedzić grób Ryśka. Niestety ilość samochodów była mocno ograniczona, więc tym razem miało to jedynie wymiar symboliczny.
I znów – im bliżej wieczoru tym w ogrodzie robiło się cieśniej. Ognisko znów zapłonęło jaśniejszym blaskiem, a my ponownie mogliśmy oddać się bez reszty śpiewaniu naszych ulubionych Dżemowych pieśni. Tak jak dnia poprzedniego królował 'Wehikuł czasu', który urósł niemalże do rangi hymnu majowych zlotów. I choć zabrakło dzielnego warmińsko-mazurskiego patpula, który rok temu zagrał tą pieśń na dziesiątki różnych sposobów, to inni gitarzyści zastępowali go równie godnie. Nikomu nie przeszkadzał deszcz i stosunkowo niska temperatura – atmosfera wspólnej zabawy rozgrzewała nas do czerwoności. I tego wieczoru ognisko nie zgasło, a najwytrwalsi z uśmiechem przywitali wschodzące słonce.
Jednak poranek przyniósł to co nieuniknione – nadszedł czas pożegnań....i sprzątania :) Pożegnania, uściski i całusy- ceremoniał ten nie miał końca. Kolejne grupki opuszczały ulicę Szkolną z nieco smutnymi minami. Pozostali, którzy mieli jeszcze nieco wolnego czasu zabrali się do porządkowania ogrodu, by przywrócić mu wygląd sprzed kilku dni. Każdemu na tym zależało, bo przecież za rok znów chcemy tu wrócić.
Kolejny zlot FC “Skazani na Bluesa” dobiegł końca. To co po nim zostało to setki zdjęć, 'walizy' pełne wspomnień....i kosze plastikowych kubeczków ;) Żal było wracać do domów, lecz jedna myśl świeciła niczym ciepłe światełko w tunelu - już niedługo znów się spotkamy !!!